Co z nami robi literatura

Wojna w Ukrainie ciągle jest najważniejszą sprawą, czymś, co przykuwa w Polsce uwagę nawet ludzi, którzy zwykle zajmują się przed wszystkim swoim życiem prywatnym. Niemniej z czasem, co niestety normalne, trochę do niej przywykliśmy, choć sytuacja na froncie wydaje się być coraz bardziej niepokojąca.

Wojna bardzo wpływa na sytuację polityczną w Polsce, ale także na stan świadomości rodaków. Powiedziałbym nawet, że w sposób dla mnie niepokojący prowadzi do podważania samych fundamentów światopoglądu tych, z którymi czułem dotąd bliskość.

Niedawno opublikowano nie w jednym, ale aż w kilku gazetach tłumaczenie eseju Oksany Zabużko „No guilty people in the world? Reading Russian literature after the Bucha massacre”. Przyznaję, że nie byłem w stanie doczytać go do końca, tak bardzo byłem wzburzony rozumowaniem ukraińskiej pisarki. Dopiero po paru dniach pomyślałem, że muszę do niego wrócić, przeczytać uważnie i napisać, dlaczego jest tak bardzo nie do przyjęcia, tym bardziej, że w zasadzie nikt z osób dyskutujących o nim nie zwrócił uwagę na to, o czym w istocie jest.

Nim jednak zajmę się samym tekstem, muszę opowiedzieć trochę o mojej własnej obsesji. Otóż mało spotkałem w życiu ludzi, z którymi byłbym w złych stosunkach. Owszem, mogłem się spierać, nawet kłócić, ale bardzo rzadko prowadziło to do wzajemnej wrogości. Jest jednak jedna cecha, która mnie odrzuca. To właściwie raczej pewien sposób myślenia, który zawsze zwalczam. Jest nim z góry założona podejrzliwość, nieufność w stosunku do innych, przypisywanie ludziom raczej złych, a nie dobrych intencji, choć nie ma ku temu ani powodów, ani dowodów. Te wszystkie: „on na pewno chce nas oszukać”, „ona na pewno to robi, żeby na tym skorzystać”. Na ogół rozumowanie dotyczy sytuacji bardziej skomplikowanych, ale sens jest mniej więcej taki. Często tego rodzaju postawa jest pochodną widzenia świata i ludzi w dużym uproszczeniu: jeśli ktoś jest zły, to jest zły i już, nie ma potrzeby, by próbować go zrozumieć, pytać o szczegóły, intencje itp. Tacy ludzie zresztą bardzo często nie widzą swoich wad, nie dostrzegają, że coś robią źle, że nie zawsze zachowują się moralnie – naprawdę tego nie widzą!

Jak to się ma do eseju Zabużko? Jej tekst jest niezwykle ostrą, namiętną krytyką klasycznej literatury rosyjskiej, która pełni, według autorki, funkcję deprawatorską, jako że podważa jednoznaczność winy, jednoznaczność zła.  Przytoczę tu charakterystyczny fragment:

Kiedy Katarzyna Masłowa [bohaterka „Zmartwychwstania” Tołstoja] zostaje prostytutką, jej obraz świata zmienia się tak, by oddawanie mężczyznom ciała na gwałt za pieniądze wydawało się może nie honorowe, ale całkiem normalne. To w istocie dość uniwersalna metafora całej literatury rosyjskiej, która wciąż uchodzi za europejską i humanistyczną – jak Katarzyna Masłowa przez dwieście lat wypracowywała obraz świata, w którym przestępcy nie należy osądzać, tylko żałować. Współczuć mu, bo „na świecie nie ma winnych” (też Tołstoj!), każdy gotów jest zabić sąsiada, to kwestia ceny. 

Oto „humanizm po rosyjsku”. A jeśli zaakceptujesz tę tezę, gratulacje. Jesteś gotów na przybycie rosyjskich wojsk.”

Jest sprawą bezdyskusyjną, że wojna, a szczególnie ta wojna, w której nie ma wątpliwości, kto jest agresorem a kto ofiarą, wymaga czytelnej postawy, nazwania winnych, nierozmywania odpowiedzialności. Ale to nie znaczy, że wszystko wokół nas jest czarno-białe. Także obecna wojna, tocząca się tak blisko nas, nie jest aż tak wyjątkowa. Historia jest pełna wojen, w których dokonywano okrutnych zbrodni. Zabużko chce udowodnić, że Rosjanie są pod tym względem nieporównywalni, jako współoskarżoną czyniąc rosyjską literaturę. Turgieniew przygotował Rosjan na Buczę. W jaki sposób? Bo np. w opowiadaniu „Mumu” głuchoniemy pańszczyźniany chłop, dobra dusza, na rozkaz dziedziczki zabija jedyne bliskie mu stworzenie, wierną suczkę. Historia ta miała wzbudzić u dzieci litość do bohatera i nienawiść do złej pani. Rozpoznaję dziś ludzi wychowanych w tamtej szkole w tych, którzy przeklinają Putina i współczują dobrym rosyjskim żołnierzom, których wysłał on na Ukrainę, żeby zabijali ogniem i mieczem nie tylko suczki, ale i wszystkie żywe stworzenia – biedni chłopcy, jak oni cierpią.

Według ukraińskiej pisarki ci, którzy zgwałcili w Buczy 11-letniego chłopca, a matkę przywiązali do krzesła, żeby to oglądała, to ci sami bohaterowie wielkiej rosyjskiej literatury – zwykli Rosjanie, tacy sami jak sto i dwieście lat temu. I taż literatura jest odpowiedzialna za to, na kogo wyrośli. 

Tylko że taką winą można obarczyć każdą literaturę. Bo dobra literatura zajmuje się człowiekiem takim, jakim jest. Nie usprawiedliwianiem, ale pokazywaniem ludzi w całym kontekście ich życia, kultury, środowiska, wychowania itp. To, co Zabużko zarzuca Turgieniewowi, Tolstojowi czy Dostojewskiemu, można odnieść i do polskiej literatury, choćby okresu pozytywizmu, i do francuskiej, i do amerykańskiej, właściwie każdej. Ba, w zasadzie do całej kultury wywodzącej się z tradycji śródziemnomorskiej, choć Zabużko jest przekonana, że utwory należące do klasycznej rosyjskiej literatury oddziałują inaczej, a ich autorzy pobłądzili.

Gdyby zgodzić się z Zabużko, proces sądowy sprowadzałby się do ustalenia, czy oskarżony popełnił czyn, który mu zarzucono. W naszej kulturze prawnej to jest jednak dopiero początek procedury. Za stwierdzeniem winy musi pójść dociekanie motywów sprawcy, zamiarów, wielu innych uwarunkowań. To wszystko wpływa na wyrok, który może być bardzo różny.

Zabużko posługuje się demagogią, chcąc nas przekonać, że próba zrozumienia powodów przestępstwa jest wybielaniem, uniewinnieniem zbrodniarza. Mogę zrozumieć jej ból, jej gniew, ale jest to myślenie bardzo niebezpieczne, a dla mnie niedopuszczalne.

Moja matka broniła lekarza SS z Auschwitz, może niesłusznie, ale z przekonaniem, bo jako jedyny zachowywał się w stosunku do niej i innych więźniarek po ludzku, a to w tamtych warunkach miało znaczenie. Gdyby przyjąć rozumowanie Zabużko, nie powinna była w ogóle dopuścić do siebie myśli, że ma prawo tak postąpić. SS była organizacją zbrodniczą, a szukanie tam jakichś ludzkich odruchów to „humanizm po rosyjsku”.

Bardzo niepokojące, że presja naszej polskiej, związanej z wojną w Ukrainie poprawności politycznej jest tak silna, że pozostawiamy bez komentarza takie teksty jak esej Zabużko. A powinno się krzyczeć, że granice zostały przekroczone.

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

Dodaj komentarz